niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 1.

Biegłam jak szalona przez szkolny korytarz, razem z Lizz by tylko nie spóźnić się na lekcję biologi z panem Hornerem ale oby dwie wiedziałyśmy, że dzwonek za parę chwil zadzwoni a my będziemy w ogromnych tarapatach. Może to tylko spóźnienie na lekcję, ale tym razem to spóźnienie byłoby ostatnim, ponieważ od początku roku szkolnego, czyli od czterech miesięcy, spóźniłyśmy się na jego lekcję jakieś 84 razy. A pan Horner miał już nas serdecznie dość.
-Może jeszcze zdążymy Nesto. Do dzwonka zostały dwie minuty, a klasa pana Hornera jest tuż za zakrętem! - Lizz jak nawiedzona krzyczała do mnie przez korytarz, a inni uczniowie patrzyli się na nas jak na nienormalne.
-Drrrrr! - rozgrzmiał dzwonek na szkolne lekcje, a my zamarłyśmy na środku korytarza. Stałyśmy jak przyklejone do podłogi wpatrując się w długi przed nami korytarz.
-Za późno - stwierdziła zrezygnowana Lizz.
-Wywalą nas. - dodałam po chwili. Ostatnim razem dyrektor stwierdził, że jeśli jeszcze raz się spóźnimy wydalą nas ze szkoły. A nasi rodzice nas uduszą jeśli wywalą nas ze szkoły za którą tak wiele zapłacili. Ja i Lizz w prawdzie nie jesteśmy siostrami ale wiele nas łączy i od sześciu lat jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. A nasi rodzice wiele zapłacili żebyśmy dostały się do jednej z najlepszych szkół w kraju i żebyśmy były razem w klasie. Moi rodzice nie mają za dużo kasy, ale jej to co innego. Lizz zawsze ma to czego zapragnęła, co rok na wakacje jechała do Hiszpanii, na Hawaje, do Paryża czy nawet do Mediolanu bo takie było jej życzenie. Jej dom wyglądał jak pałac a jej pokój jest taki jak pięć moich. A mój pokój jest dość spory, ale w porównaniu do pokoju Lizz... mój pokój był jak jej łóżko.
-Szybko, może Hornera jeszcze nie ma przy klasie! - i znów biegłyśmy jak szalone w stronę klasy. Dobiegając do drzwi nr. 16, szybko nacisnęłam klamkę i wpadłyśmy do klasy z takim hukiem, że aż pan Horner się przestraszył.
-Przepraszamy za spóźnienie, to był ostatni raz. - obiecała Lizz, brzmiało to tak jakby miała się za chwilkę rozpłakać, ale pan Horner nie dał się tak łatwo udobruchać.
-Tak, tak. Panno Lorney i panno Drawnay, spóźniły się panie o dziesięć minut! Do dyrektora! - pan Horner wskazał na drzwi z których właśnie wbiegłyśmy do sali.
-Nie. - sprzeciwiła się Lizz, aby dodać sobie trochę powagi wyprostowała się i skrzyżowała ręce na piersi.
-Słucham? - Horner ze zdziwieniem przyglądał się stojącej przed nim Lizz.
-Ja nigdzie nie idę! - oznajmiła Lizz.
-Lizz, daj spokój, choć. Nie potrzeba nam więcej kłopotów. - zrezygnowana spojrzałam na Lizz, która patrzyła na mnie kontem oka.
-Nie, Nesta, nigdzie nie idę, i Ty też nie. - oznajmiła mi Lizz.
-Panno Lorney , pani zachowanie jest nie poprawne! Jeśli pani natychmiast nie wyjdzie z tej sali... - nie dokończył bo przerwała mu Lizz.
- Dobrze, Nesta, idziemy. Pan Horner nie chce nas widzieć "w tej sali" jak to ujął. - Lizz z uśmieszkiem na ustach odwróciła się na pięcie i wyruszyła w stronę drzwi a ja razem z nią. Będziemy miały przez to kłopoty ale co tam! Raz się żyje...